czwartek, 26 maja 2016

Big Ben


          Dziś będzie hejt motoryzacyjny, ostrzegam ludzi o słabych nerwach, wszystko wiedzących ,,ekspertów, rosyjską burżuazję i arabskich potentatów naftowych to nie jest tekst dla was. Poruszymy temat Big Bena otyłego jegomościa z Crewe.
              
          Przez Tajgę przedziera się Big Ben w tweedowej marynarce, Rolexie i kaloszach, jest elegancki choć cały ujebany z błota i nie wie co tu robi. Taki sam kryzys tożsamości przeżywa nowy SUV Bentleya o ,,egzotycznej” nazwie Bentayga. Co za dureń wymyśla tak idiotyczną nazwę?! Chyba, że wciągnął za dużo kresek białego proszku jak Tony Montana(trzy czwarte mieszkańców naszego kraju ma w domu biały proszek), wypił za dużo piwa V.I.P lub akurat miał ostrego kaca to wtedy jest usprawiedliwiony. Jednak wątpię czy w dziale kreatywnym Bentleya ktoś robi coś takiego, oni raczej piją wino i jadają spleśniałe sery, a nie to by wszystko tłumaczyło wypili za dużo wina Leśny Dzban stąd ta nazwa. Już lepiej mogli go nazwać Multipla, Aztec, Edsel czy Q2(dla laików modele najbrzydszych samochodów).

          Myślałem, że po Audi Q7 i Q2, Mazdzie CX-5 czy Nissanie Quashquai nie powstanie auto brzydsze od nich, jednak się myliłem. Bentayga jest po prostu szpetna, może nie doprowadza ślepych dzieci do płaczu, ale za piękna też nie jest, jednak dla niektórych to nic. Wladimir z Rosji(bez podtekstów) kupił go po kilku butelkach wódki, a Achmed z Dubaju po tym jak Bentaygę kupił sąsiad. Samochód w podstawowej wersji kosztuje około 920 000 złotych, a do tego można zamówić zegarek Breitling Mulliner Tourbillon za 860 000 złotych, którego można wyjmować. Od teraz złodzieje będą kradli zegarki zamiast samochodów… Ta cena za brzydkie auto to jest rozbój w biały dzień! Wiem przemawia przeze mnie polski jad zawiści, ale to nie do końca prawda. Lubię samochody marki Bentley, ale ten SUV mi nie pasuje do ich wizerunku naprawdę szybkich tudzież wygodnych limuzyn, coupe i cabrio dla możnych tego świata. Bentyga jest zaprzeczeniem ich tradycji, ja rozumiem że tak samo było z Porsche Cayenne pierwszej generacji, ale samochód z Zuffenhausen przy Big Benie jest arcydziełem sztuki nowoczesnej.

Przyjrzyjmy się bezpośredniemu konkurentowi spod znaku gwiazdy, epickiemu i oldschoolowemu Mercedesowi klasy G vel Gelenda. Gdy jedzie G klasa laski piszczą, chmury się rozstępują, gangsterzy uciekają, a SUV’y znikają w popłochu. Gelenda jest dupna, siermiężna i tak samo luksusowa jak Bentayga, dlatego jest już na rynku od  1979, nie strasząc dzieci w nocnych koszmarach, będąc uosobieniem luksusowej terenówki. Cena też jest zbyt duża, ale nawet w mega wersji G 65 AMG kosztuje nieco ponad milion złotych, a jest o 30 koni mocniejsza. Zgredy z Bentleya powiedzą, że ich Bentley jest szybszy, ale co z tego skoro jest paskudny, macie jeszcze jakieś argumenty? A poza tym sześciokołowa wersja Merca zwana G 63 AMG 6x6 po kuracji Brabusa, miażdży czachę dosłownie i w przenośni, jest jak cios w mordę dla właścicieli Bentaygi, może nawet rozjechać to paskudztwo na kołach. Ci co przywołają tu niepraktyczność sześciokołowego monstrum mogą już iść spać, bo to już ich pora. Tyle w temacie, choć to jeszcze nie koniec!

A teraz cios dla pewnego gostka, który uważa że jest ekspertem i próbował ze mną dyskutować na FB. A jeśli chodzi o samochody to wszyscy wiedzą, że ze mną się nie dyskutuje w tych sprawach, bo ja mam szajbę na tym punkcie i tak łatwo zdania nie zmieniam. Temat był zgoła inny, ale pasujący do tematu Big Bena. Ten mecenas dobra rada twierdzi, że serwis używanego Merca C 63 AMG jest droższy niż w przypadku nowego Audi TT-RS, które jest tak samo brzydkie jak Bentayga. Mniejsza z tym człowiekowi chodziło o to, że jakbym miał pieniądze to kupiłbym nowe auto zamiast używanego, tu się kretyn grubo pomylił i ja wytłumaczę mu to na przykładzie 920 000 złotych, które miałbym na Bentaygę. Odpowiedzmy sobie na pytanie do czego jest Bentayga. Służy do odwożenia kochanek i dzieci bogatych ludzi, do szybkiej jazdy i pokonywania kilometrów. Ja zastąpiłbym to kilkoma samochodami.

Pierwszy wybór to samochód do odwożenia tych wszystkich kochanek i wyjazdów na wakacje, tylko trzeba by poczekać aż stanieje mowa tu o czarnym, hybrydowym, 400 konnym Volvo XC90 T8, jest perwersyjnie wygodne i oszczędne, bo po co dziennie płakać przy dystrybutorze? Wiem, Volvo jest nudne do bólu, ale przynajmniej nie tak bezsensowne jak Bentayga.
Tym sposobem wydaliśmy jedną trzecią budżetu, teraz czas na coś do zabawy i wiatr we włosach, czyli wyglądające jak seryjny zabójca dwuletnie BMW M4 Cabrio, które dzięki kilku modyfikacjom będzie miało 600 koni mechanicznych, dźwięk i osiągi dla prawdziwych kierowców. Da wycisk Big Benowi bez wahania.

Już nie mamy dwóch trzecich kwoty na Bentaygę, więc czas na coś klasycznego z USA Ford Mustang Mach I 429 Cobra Jet z 1971 roku jeden z 1225 egzemplarzy żółto czarny typowo łobuzerski Muscle Car z małym ekologicznym siedmiolitrowym silnikiem o skromnej mocy 370 koni mechanicznych (https://home.mobile.de/HALLIERCLASSICCARSGMBH#des_219732335) za ten samochód za parę lat zarobicie więcej niż na lokacie w banku i co sobie pojeździcie to wasze, a mina ekologów na widok czy dźwięk tego Mustanga będzie bezcenna za wszystko inne zapłacicie kartą kredytową lub resztą niewydaną na zegarek w Bentleyu. Koniec tematu Bentaygi. Trzeba o tym samochodzie jak najszybciej zapomnieć, a dzięki temu hejtowi Bentley może zrozumie swój błąd.

Brzydal!
 
Cios w mordę właścicieli Bentaygi!