czwartek, 2 października 2014

Gangsterskie Samochody

          Tym razem zajmiemy się nielegalnymi tematami, zagłębimy się w świat z pogranicza prawa. Wchodzimy w ciemne zaułki, pada deszcz, słyszymy szelest, nagle zaczyna się strzelanina. Jesteśmy w samym środku tej akcji, wokół nas świszczą pociski wystrzeliwane z karabinów maszynowych, tynk odpada ze ścian, w powietrzu fruwają odłamki, a my musimy się stąd jakoś wydostać. Co robimy? Pieszo uciekać to głupota, gdy wokół stoją otwarte auta osób uczestniczących w tych porachunkach. Poprawną decyzją będzie ucieczka samochodem. Ale który wybrać?

          Pierwsze auto z brzegu, będziemy mogli spotkać w szemranych okolicach Anglii i Hong Kongu. Auto zostało zaprojektowane przez oddział Q. Koneserzy samochodów już wiedzą, że będzie to Aston Martin. Ale jaki? Jest to nowa Lagonda.

          Pierwsza generacja ujrzała światło dzienne w 1976 roku. Była to limuzyna o bardzo dystyngowanym designie. Panuje tu minimalizm, auto wygląda jak cygaro co może się podobać, a znajdą się i tacy, którzy uznają je za szpetne. Ten kolos z małymi szybkami to dla mnie fajna fura. Ciekawe jest to, że przygotowano kilka wersji na specjalne zamówienie, w tym jedno kombi/shooting brake, wydłużoną limuzyna czy też dwudrzwiowe coupe. Jednak na rynku wtórnym ta generacja pojawia się sporadycznie. Teraz Aston pokazuje drugą generację Lagondy.

Pierwsza Lagonda
          Nowa Lagonda, również wygląda jak cygaro, ale trochę bardziej wyoblone z dodatkami poprawiającymi aerodynamikę. Stara Lagonda przy nowej wygląda, niczym emerytowany król dyskotek, który swoje lata ma już dawno za sobą. Współczesna wersja ma wydłużoną linię, dzięki czemu samochód przypomina luksusową motorówkę lub jacht, do tego majestatyczny przód z przymrożonymi ślepiami, a wisienką na torcie jest krótki, ale zmysłowy tył. To wszystko połączone z wnętrzem godnym najdroższych odrzutowców, z misternie wyszytymi zdobieniami. A wszystko to okraszone całkowicie nowym znaczkiem z napisem Lagonda.

          Co do osiągów to trudno cokolwiek powiedzieć, ponieważ producent nie podał specyfikacji technicznej. Podobno Aston ma brać silniki od Mercedesa, więc najprawdopodobniej Lagonda dostanie 6 litrowy silnik V12, z mojego ulubionego samochodu Mercedesa S 65 AMG o mocy 630 koni mechanicznych, co w połączeniu z napędem na tył i klangiem silnika dostrojonym do charakteru tej limuzyny da piorunujący efekt.


          Kolejnym autem lub ciężarówką wjedziesz wszędzie. Stojąc przy Lagondzie, wygląda jak góra lodowa. Można go spotkać w lesie, przy pożarach lub w wojsku. Mowa tu o Terminatorze wśród samochodów, czyli o Mercedesie Unimog U4000/U5000. Potężny kolos, który poradzi sobie wszędzie, przy tym samochodzie popularna gangsterska zabawa ,,wycieczka do lasu", nabiera całkiem nowego znaczenia. Niewygodnych świadków możemy zabrać w góry, na wulkan czy na lodowiec. Ten kolos jest nie do zdarcia.

          Design? Jeśli można to nazywać designem, to faktycznie jakiś design tam jest. Nazwać to auto designerskim, jest jak nazywanie Kałasznikowa eleganckim. Unimog jest jak szwajcarski scyzoryk, wygląda tak jak powinien i nic poza tym. Auto za urodziwe nie jest, ale robi wrażenie. Masywny dziob, potężne koła, drzwi jak w klasztorze, przednia szyba ze ściany szklarni, nocą spotkać takiego potwora to aż strach. A można te auto uczynić jeszcze mroczniejszym, malując go czarnym lakierem, wstawiając luksusowy środek, dodając czarne orurowanie z przodu, wyciągarkę i zakładając dodatkowe oświetlenie. Kawał niemieckiej blachy.

          Unimog ma czterocylindrowy silnik wysokoprężny o mocy maksymalnej wynoszącej 177 koni mechanicznych. Tu osiągi przestają mieć znaczenie, bo tym autem wjedziemy w miejsca, które nam się nie śniły. Chcesz pośmigać po lodowcach i wulkanach Islandii? Chcesz pojeździć po dżungli? Żaden problem, wystarczy zablokować mosty i użyć wszystkich pomocnych w terenie urządzeń.


          Kolejna propozycja to koncept, który w podstawowej wersji jest eko wozidełkiem. Zostało wymyślone przez Ferdinand'a Piëch'a tak samo jak jego potworny kuzyn Bugatti Veyron. O geniuszu Ferdinand'a Piëch'a świadczy fakt, że silnik do Veyrona zaprojektował na serwetkach w samolocie, a silnik ten to dwie zespawane ze sobą jednostki W8 montowane kiedyś w Passatach. Ale wersja zaprezentowana na targach w Paryżu to coś naprawdę ostrego.

Passat W8
Zegary Passata W8
Pod maską Passata W8
Silnik Passata W8
Passat W8 w całej okazałości
VW XL1


          Mowa tu nie o VW XL1, który pali 0,9 litra na 100 kilometrów, ale o jego bracie z piekła rodem. Jest to VW XL Sport. Auto wygląda jakby XL1 naciągnięto na karoserię Nissana GT-R, dodano do tego szczyptę włoskich przypraw i geny różnych konceptów VAG. Ta Włoskość jest tu nie przypadkowo, ale o tym zaraz. XL Sport na osiemnasto calowych felgach, robi wrażenie. Przód wygląda jak twarz wkurzonego gangstera lub chuligana, z góry to auto wygląda jak pojazd Batmana, z tyłu wygląda jak owad gotowy do startu lub prom kosmiczny. To wszystko w połączeniu z drzwiami otwieranymi do góry wywołuje u mnie przyspieszenie tętna i chęć przegonienia tego autka po jakimś torze na przykład SPA w Belgii lub Nürburgring w Niemczech.

Ducati 1199 Superleggera
          Wróćmy jednak do Włoch. Na pewno słyszeliście o motocyklach legendarnej marki Ducati, która jest znana głównie z Ducati Monster, Hypermotard, 1098 czy Diavel. Firma Ducati została najpierw kupiona przez Mercedesa, a potem przez koncern VW AG. Zastanawiacie się pewnie co to ma wspólnego z tym autem. Otóż to, że ten najmocniejszy dwucylindrowy silnik świata został zamontowany w tym samochodzie.

Przypomnę, że ,,zwykły" XL1 ma dwucylindrowy silnik diesla o pojemności 0,8 litra i mocy ledwie 57 koni mechanicznych. Silnik w wersji Sport ma pojemność 1,2 litra, ale dysponuje mocą w okolicach 197 koni mechanicznych, do tego dwusprzęgłowa skrzynia biegów DSG, napęd na tył i waga piórkowa.  Wyobraźcie sobie, że ten silnik kręci się do 11 000 obrotów na minutę, wiem że w samochodach montują silniki z Suzuki Hayabusa, ale to jest auto produkcyjne. To wszystko da zapierający dech w piersi efekt. Ten VW do setki będzie się rozpędzał w 5,7 sekundy, a maksymalnie pojedzie 270 km/h.

Nie są to złe osiągi, ale to auto powali nas dźwiękiem wiertarki, która wkręca się na obroty, choć spece od Ducati podkręcą ten wydech pod względem akustycznym i właściwościami jezdnymi godnymi najdzikszych samochodów. Po co gangsterowi takie auto? Do ucieczki z zatłoczonego miasta, gdzie dzięki rozmiarom i niskiemu apetytowi na paliwo nie będzie miało sobie równych. Nie wspominając o jeździe z otwartymi do góry drzwiami i strzelaniu do wrogich gangów bez przeszkód w postaci konwencjonalnych drzwi czy szyb. Jest to samochód dla gangstera XXI wieku, który ceni styl, właściwości jezdne jak i spalanie ważne przy pościgach. Wszystko super, ale zaraz powiem wam, który z nich zwyciężył.


          Które według mnie jest prawdziwym autem gangstera? Zacznę od nie rzucania się w oczy, wszystkie trzy rzucają się w oczy, ale najmniej podejrzeń wzbudzi Unimog, bo w europejskich miastach wykorzystują go do prac porządkowych i tym podobnych. Kolejnym kryterium jest wytrzymałość, przy kolizji, strzelaninie czy wypadku najbardziej bezpieczny jest Unimog. Ucieczka z miasta tu wygrywa XL Sport. Jeśli chodzi o styl, tu zwycięzca może być tylko jeden Aston Martin Lagonda. Ucieczka po autostradzie tu znów wygrywa Aston. Ekonomiczność tu przewagę ma VW. Czas na luksus tu punkt dla Lagondy. Ostatnie kryterium to wszechstronność, tu bezsprzecznie rządzi Mercedes, który poradzi sobie ze wszystkim i z każdym, wjedzie w teren, staranuje inny pojazd, jest jak monster truck zmiażdży wszystko co jest od niego mniejsze i jego silnik jest prosty jak budowa cepa.

Zwycięzcą zostaje o dziwo najwolniejsze auto Mercedes Unimog. Miejsce drugie oblega Lagonda, która jest jednym z piękniejszych konceptów tego roku. Brąz wędruje dla ekstrawaganckiego konceptu Volkswagena, który być może jest samochodem gangstera XXI wieku, ale jest zbyt skomplikowany, a jak wiadomo proste rozwiązania są najlepsze. Dzięki za uwagę! Pozdro!

Źródło zdjęć: Autokult, Wikipedia, Netcarshow.com, Carscoops.com, Trucktrend.com, Pinterest i materiały prasowe.

P.S. Unimog wygrał też, bo przewiezie najwięcej hajsu :)


1 komentarz:

  1. Uwielbiam Peugeota 205, był nie do zdarcia. Dopiero po 14 latach użytkowania zaczął się sypać. Kupiłem też Peugeota, tylko nowszy rocznik i warsztat stał się moim drugim domem. Naprawy były tak kosztowne, że ratowały mnie tylko pożyczki. Znalazłem na stronie https://taktofinanse.pl/pozyczka-takto najlepszą ofertę z tych, które przeglądałem i wiem jedno, już nigdy nie kupię francuskiego auta nowszego niż 2004

    OdpowiedzUsuń