środa, 21 lutego 2018

Dzisiaj w MENU Szef Kuchni Poleca: Bouillabaise vs. Cottage Pie. Cześć 1.




            Zacznę od czegoś na spokojnie dla osób praktycznych i narzekających na sportowe samochody. Ludzie bardzo często kupują samochód kierując się bezpieczeństwem i kosztami. Niestety te bezpieczne i rozsądne wersje samochodów nie koniecznie takie są. Producenci tak naprawdę chcą tylko zarobić i w tym celu oszczędzają na każdym elemencie poczynając od blachy, a kończąc na układzie hamulcowym.

            Ta oszczędność może narazić nas i naszych bliskich na niebezpieczeństwo. A według mnie i wielu innych ludzi warto dołożyć do wersji sportowej. Nie chodzi o typową wyścigówkę, która jest ciasna i ma twarde zawieszenie. Na rynku dostępne są tak zwane hot-hatche, czyli sportowe hatchbaki, a nawet szybkie kompaktowe kombi, które są ulicznymi łobuzami potrafiącymi złoić skórę niejednej szybszej bestii. I nie chodzi mi o pojedynek Golfa GTI pierwszej generacji z Porsche 911 Turbo z podobnego rocznika. W tamtych czasach Porsche Turbo miało ogromną turbo dziurę co oznaczało, że moc przybywała nagle nawet w połowie zakrętu i ten samochód z wielu żon zrobił wdowy zaraz kiedy zniknął za zakrętem z mężem za kierownicą. W ogóle chciałbym powiedzieć o postępie motoryzacyjnym, którego jesteśmy świadkami. W latach 90, czyli moich ulubionych jeśli chodzi o samochody i dziwne opcje tuningowe. Wśród najszybszych samochodów były dwa, które do dzisiaj budzą emocje. Jeden z nich miał rozpadające się od wyjazdu z fabryki wnętrze, o połowę mniej cylindrów i krótsze nadwozie niż zapowiadano, a tylne lampy pochodziły z hatchback'a Rover 200. Zresztą takich przykładów jest więcej przednie lampy w Lamborghini Diablo po liftingu zamontowano z Nissan'a 300ZX, a Bugatti Veyron miał przednie reflektory z pierwszej generacji Skody Superb. Wracając jednak do Dawida i Goliata lat 90, które różnią się dosłownie jak jedzenie serwowane w krajach ich pochodzenia. Jeden jest jak Bouillabaisse - francuska zupa rybna, a drugi jak Cottage Pie - angielska zapiekanka. 

Bugatti EB110

Jaguar XJ220


            Większość z was, którzy oglądają ,,The Grand Tour" kojarzy te samochody, ich test przeprowadził Jeremy Clarkson. Wynik tego był trochę zadziwiający, bo na okrążeniach na torze Ebola Drome Jaguar miał dokładnie taki sam czas jak najnowszy Fiat Abarth 124 Spider, a Bugatti dokładnie taki jak Ford Fiesta ST200!!! Wiem, że te samochody dzieli przepaść technologiczna jednak nie spodziewałem się takiego obrotu spraw nawet w snach. Kupując BMW M2 złoisz skórę obu tych samochodów na torze wyścigowym jednak nie próbuj mierzyć się z nimi na prędkość maksymalną czy przyspieszenie. Jaguar pędzi 355 km/h, a sprint do setki trwa 3,7 sekundy, Bugatti kończy na 350 km/h i do setki potrzebuje tylko 3,3 sekundy. 

            Oba te samochody chciałbym mieć w garażu jako eksponaty, a czasami brać je na wycieczkę nadmorską drogą w pogoni za zachodzącym słońcem. Ach rozmarzyłem się, gdybym wygrał w Eurojackpot wszystko byłoby cudowniejsze i łatwiejsze. Wziąłbym 30 % wygranej, resztę z tych pieniędzy oddał komuś kto się tym zajmie, by dzięki temu się utrzymywać mieszkając na jakiejś chorwackiej wysepce albo gdzieś gdzie jest jeszcze cieplej. Zbudowałbym warsztat zajmujący się modyfikowaniem samochodów, motocykli i łodzi, a oprócz tego produkcją części z włókna węglowego czy z drukarki 3D, no i przerabianiem starych samochodów na elektryczne czy po prostu z nowoczesnymi ,,bebechami". Wszystko to na Chorwacji w dużej hali gdzie w wolnym miejscu mogły mieć swoje siedziby inne firmy. Po tym jakbym zaczął zarabiać grube pieniądze moja kolekcja samochodów z lat 80 i 90 mogłaby się rozpocząć. Jaguar XJ220 zawsze mi się podobał wizualnie, jako dzieciak miałem model w skali w kolorze srebrnym i lubiłem go podziwiać, ale ten burgundowy egzemplarz spodobał mi się jeszcze bardziej, ta samo jak Ferrari Testarossa w podobnym kolorze. Później kupiłbym Bugatti EB110 i stopniowo uzupełniał kolekcję o ciemnozielone Ferrari F40, białe Porsche 959 w barwach wyścigowych firmy Apple, fioletowe Lamborghini Diablo, czarne Lamborghini Countach i burgundowy McLaren F1. Wiem ile to kosztuje, tylko tak sobie bujam w obłokach jak to ten nieprzyzwoity członek rodziny, którego każdy ma w rodzinie. Właśnie ja jestem tym ,,złym", który poleca Kapitana Bombę, grę w wiedzmińską karciankę Gwint, ciekawe strony www, najlepsze alkohole, żarty, aktorki filmów przyrodniczych z kategorii xxx nie tylko mainstreamową Sashę Grey,  a później pijany idzie spać chrapiąc jak stary niedźwiedź.

Ferrari Testarossa
Ferrari F40
Porsche 959
Lamborghini Diablo
Lamborghini Countach
McLaren F1

            Wracając jednak do tematu dzisiejsze samochody typu hot-hatch są w dzisiejszych czasach naprawdę dobrymi samochodami i są bezpieczniejsze niż wcześniej tylko dlaczego są lepsze niż ich standardowe wersje? Już służę pomocą.

            Królem segmentu hot-hatchy jest VW GOLF GTI, którego cena zaczyna się 120 790 złotych, tymczasem zwykły Golf  kosztuje ponad 67 990 złotych. Te ceny są tylko orientacyjne, bo po dodaniu kilku opcji cena idzie w górę. Warto dołożyć do wersji GTI z pakietem Performance i dwusprzęgłową skrzynią biegów DSG(od 136 290 złotych), bo ma ona dwulitrowy silnik o mocy 245 koni mechanicznych. A gdybyście potrzebowali czegoś z napędem na wszystkie koła to Volkswagen Golf R jest dostępny w cenie 167 890 złotych o mocy 310 koni z dwusprzęgłowym automatem w standardzie, a 204 konna hybryda GTE kosztuje kilka tysięcy mniej. Nam jednak Golf GTI posłuży za przykład.  
           
            W przypadku mocy nigdy jej nie za wiele. Moc daje nam najwięcej bezpieczeństwa, ponieważ pomaga nam w wielu sytuacjach. O jakich sytuacjach mówię? Jedną z nich jest wyprzedzanie, jadąc słabym autem jest bardzo ciężko wyprzedzić cokolwiek, tymczasem GTI rozpędza się od 0 do 100 km/h w 6,2 sekundy, jest chyba jasne, że im szybciej to zrobimy tym lepiej. Nawet jeśli chcemy kogoś lub coś wyminąć ta moc nam pomoże.
            

            Jadąc szybko, trzeba się też w takim tempie zatrzymać. W tym zatrzymaniu pomogą nam większe hamulce. W przypadku wersji sportowej droga hamowania jest skuteczniejsza nawet o 50 %. Takie hamulce pomogą nam uniknąć awaryjnego hamowania, ponieważ zatrzymamy się dużo wcześniej.

            Proszę nie posądzać mnie o kryptoreklamę, ale automatyczne skrzynie biegów to genialny wynalazek. Jadąc autem z manualną skrzynią musimy skupić się nad zmianą biegów, a jeśli zrobimy to źle lub zapomnimy o tym auto może nawet zgasnąć. Tymczasem mając automatyczną przekładnię, możemy się skupić na jeździe i nie martwić się o to czy zredukować czy wrzucić wyższy bieg. 

            W ruchu miejskim lub na autostradzie często może dojść do sytuacji ekstremalnych. Przy wymijaniu sportowe zawieszenie pomoże opanować cały samochód nie powodując charakterystycznych bujnięć. Nawet w korku mając samochód prowadzący się niczym gokart prześlizgniemy się między samochodami.
            
             Zwykły Golf ma miękkie fotele, które nie trzymają naszego ciała w takim stopniu jak te stosowane w sporcie. Kiedy weźmiemy ostry zakręt fotele w GTI utrzymają nas na miejscu, a z tych cywilnych możemy się dosłownie zsunąć. Idealnym rozwiązaniem byłyby fotele kubełkowe, które są dosyć niewygodne w codziennym użytku, dlatego w sportowym Golfie inżynierowie poszli na kompromis.


             Klang silnika może uratować ludzi z zewnątrz. Słysząc coś z daleka mamy czas to wyminąć, tak samo jeśli przechodzień usłyszy nas z daleka będzie miał się na baczności. A nasz GTI jest głośny, nie tak jak stary dobry Ford Mustang, tylko tak aby było nas słychać i podkreślić sportowe zacięcie.


            Sami widzicie o co mi chodzi i radzę wam to wszystko dobrze przemyśleć. Jest jeszcze bardziej finezyjny powód by kupić sportowy samochód. Tym powodem jest wybór samochodu sercem i emocjami nie tylko rozumem. Chcąc kupić jakiekolwiek auto powinniśmy zaufać samemu sobie i kupić samochód, który nie jest wyborem rozsądnym, z drugiej strony da nam tyle frajdy i wywoła więź między wami, powodując to że jak wychodzisz z samochodu musisz zerknąć na niego jeszcze raz.


I tak powinno być samochód powinien cieszyć swojego właściciela, a nie ekologów, sąsiadów czy dealerów najpopularniejszych marek samochodowych.



  A pod spodem klasyczne barwy teamu wyścigowego Apple z Porsche. Najprawdopodobniej część 2 tego tekstu ukarze się jutro, a może za tydzień zależy od was za kilkanaście like'ów i kilka komentarzy tekst będzie gotowy jutro. Mam nadzieję, że tekst się podobał i będziecie czekać na kontynuację. Druga część będzie w starym, niechlujnym i niepoprawnym stylu wypieczona na kamieniu wulkanicznym, ze szczyptą sarkazmu i doprawiona hojną porcją hejtu. Dziękuję! Dobranoc!