wtorek, 6 marca 2018

Dzisiaj w MENU Szef Kuchni Poleca: Cappuccino vs. Kuchnia molekularna vs. Absynt

     Zacznę od razu z grubego kalibru, czyli o motocyklach i to nie byle jakich, a Cafe Racer'ów. Będzie to odświeżające jak filiżanka capuccino o poranku, dla ludzi tak jak ja nie pijących kawy będzie to jak yerba mate, kieliszek wódki, a dla niektórych seks, bo jak mawiał kierowca Formuły 1 James Hunt ,,Seks to śniadanie mistrzów". O Formule 1 będzie też krótka wzmianka. Zanim jednak opowiem więcej o Cafe Racer'ach to pod spodem ,,kilka'' zdjęć takich motocykli.











































     Wszystko zaczęło się we wczesnych latach 60 w Wielkiej Brytanii gdzie Rockers'i słuchający rocka ścigali się od kawiarni do kawiarni, piłując swoje maszyny do limitu. To zjawisko dotyczy sposobu przeróbki tych motocykli. Rockers'om chodziło tylko o szybkość, a dokładniej "The Ton", czyli 100 mil na godzinę, a w latach 60-tych było to kres możliwości jednośladów. Maszyny tego typu wyróżniały takie smaczki jak długi, smukły bak,  "ścięty" zadupek(siodełko) i niska kierownica mocowana na ,,półce". Czasami mają okrągłe owiewki by zmniejszyć opór powietrza, wiele elementów specjalnie nawiercono, by zmniejszyć wagę, a licznik wyrzucano bo był zbyt ciężki. Natomiast prędkość szacowano na podstawie obrotów silnika na obrotomierzu i zmian biegów. Nikt o tym nie mówi, ale by odchudzić te motocykle wyrzucano hamulce, wydech, światła, tylne zawieszenie, błotniki, dosłownie wszystko co nie było potrzebne. To nie motocykl dla mięczaków, bo siedzenie wyściełano jak najcieńszą gąbką, trzeba było leżeć by uzyskać jak najmniejszy opór powietrza.

     Te motocykle są jak Frankenstein wszystkie części to zbieranina tego co było najlżejsze i najlepsze, do wielu Cafe Racer'ów montowano widelec z Ducati Monster pierwszej generacji, który nie był zbyt urodziwym motocyklem. Jak wiecie ja uwielbiam samochody, a motocykli nie za bardzo, ale Cafe Racer to mój ulubiony typ motocykla. Pomimo mojej niechęci do motocykli mógłbym budować takie motocykle lub podziwiać je godzinami. To jest dokładnie jak te modelki, które są naprawdę przeraźliwie chude, ale mają w sobie to coś. Te modelki są na diecie składającej się z białego proszku, kawioru i szampana,  a pomimo tego można by się z nimi pobawić przez kilka godzin, jeśli wiecie co mam na myśli... Owszem Kate Upton jest piękna, ale nie narzekałbym na wieczór z Anją Rubik.

     Cafe Racer'y uwielbiam, bo lubię hardcorowe wersje każdego pojazdu tak samo uwielbiam komiksy, gwiazdy porno, ostre jedzenie i ekskluzywną wódkę Grey Goose wszystko przesadne. Grey Goose to do przesady smaczna wódka, której cena też jest kosmiczna. Nie lubię Audi, ale RS6 dla Jon'a Olsson'a zrobione przez firmę ABT jest mega, z felgami a la bolid Formula-E i straight pipe, czyli wydech bez katalizatorów, tłumików i innych części, które tak jak w motorach typu Cafe Racer są zbędne.




      Znanym manewrem Rockers'ów było wrzucanie monety do szafy grającej, która odtwarzała muzykę(szafa grająca to takie olbrzymie MP3, które ma tylko fabrycznie zainstalowane piosenki), po czym ruszali na wyznaczoną trasę, by zdążyć przed końcem utworu. To były czasy, wszystko było bardziej niebezpieczne, a zarazem pociągające szczególnie rajdy Grupy B, Formuła 1, DTM, Moto GP i Formuła 1 na wodzie. Nawet samochody były bardziej interesujące. A teraz wszystko jest wygładzone jak dla niemowląt... To wszystko idzie w złą stronę i nie wiem jak długo to jeszcze potrwa... Nielegalne wyścigi samochodów też zaczęły się od napoju, a konkretnie bimbru, który trzeba było przemycić w autach zbudowanych podobnie jak Cafe Racer.

     Cafe Racer to nie jedna marka motocykla, a filozofia, styl życia, religia i to trzeba zrozumieć. Nie mylcie tego zjawiska z jogą, nordic walking, mantrami, hipnozą, ćwiczeniami z Chodakowską, wegetarianizmem, frutarianizmem i innymi zajęciami dla pracowników ,,Mordoru". W dzisiejszych czasach gdzie każdy jest kimś, jeden jest hipsterem, drugi lubi rybki, trzeci przyklejanie znaczków, a czwarty biega po ulicach gdzie jest smog, właśnie dlatego lepiej być zwykłym nałogowcem. Wbrew temu co mówią media warto być palaczem, alkoholikiem, komiksoholikiem, serialoholikiem, seksoholikiem, czy melomanem, bo dzięki temu nie jesteśmy wszyscy tacy sami. Z tym melomanem to przesadziłem, bo w show biznesie zaczynają śpiewać osoby, które się kompletnie do tego nie nadają szczególnie Pani ornitolog od pokazywania sowy czy osoby spokrewnione z glonojadami. Wracając do Cafe Racer'ów, ich właściciele mają już dosyć szarej rzeczywistości, lubią alkohol ten prawdziwy ponad 40 % w ilościach hurtowych, od czasu do czasu coś zapalą, większość czasu spędzają w garażu albo z rodziną jeśli ją mają, a w weekend pędzą na swoich maszynach na złamanie karku zupełnie jak jeźdźcy apokalipsy...   To co dzieje się na zlotach tam też zostaje zupełnie jak w Las Vegas. Mam nadzieję że nikt nie zarzuci mi zachęcania do zejścia na złą drogę przykładnych dziewczyn, chłopaków, narzeczonych, narzeczone, Ojców, Matek, żon, mężów, kochanek, kochanków...

     Budując swojego Cafe Racer'a macie do wyboru wiele marek, modeli, części, roczników, metek z cenami i każdy znajdzie coś dla siebie. Tak naprawdę tego typu motocykle najczęściej oparte są na przecinakach marek takich jak Norton, Triumph, BSA, AJS, Honda, Suzuki, Moto Guzzi, Benelli, BMW, Ducati, Kawasaki i rzadziej Harley-Davidson. Czasami też buduje się takie maszyny z różnych części. Nawet najnowsze motocykle mają wersje Cafe Racer, ale to już nie jest to samo co samemu zbudować swój motocykl i nie ma już tego czegoś, już nie mówiąc o zbędnych elementach dzisiejszej technologi. Owszem można kupić najnowsze BMW R nineT, Ducati Scrambler czy Royal Enfield Continental GT, ale tylko gdy potrzebujemy czegoś do jazdy na co dzień. By rozpocząć przygodę z Cafe Racer'em warto kupić ,,latającą cegłę" BMW K100 jeden z brzydszych motocykli lat 90, który po przeróbce wygląda obłędnie i jedna z lepszych baz do projektów motocyklowych. Gdy chcecie naprawdę sięgnąć do korzeni i do kieszeni, wyróżnić się na ulicy i wybrać nowszy motocykl wtedy wybór jest jeden Ducati Sport Classic 1000 z okrągłą owiewką, tylko nie próbujcie jak pewien mechanik oceniać stanu motocykla przez telefon i słysząc charakterystyczny dźwięk suchego koszyka sprzęgła stwierdzić, że nadaje się do naprawy. Nie śmiejcie się, bo z tym sprzęgłem to autentyczna historia. No i nie będziecie prawdziwym entuzjastami Cafe Racer'ów bez hełmu kosmonauty, który wygląda tak idiotycznie, że aż poważnie, rzekłbym nawet dostojnie...

BMW K100 w serii.

BMW K100 Cafe Racer.

Ducati Sport Classic.



     Formula 1 to teraz sport dla słabeuszy, ponieważ zrezygnowano z paddock girls/grid girls. Te dziewczyny towarzyszyły od zawsze kierowcom, nosiły skąpe stroje, więc były ozdobą tych wyścigów, rozdawały nagrody po wyścigu, zarabiały na tym i nikt nie narzekał do czasu... Z góry przepraszam jeśli kogoś urażę, ale po prostu muszę zareagować... Zdziczałe feministki nie oglądające Formuły 1 zaczęły wariować, bo według nich to jest przedmiotowe traktowanie kobiet. 88-letni Pan Ecclestone, który już nie jest prezesem F1 skrytykował swoich następców, bo to był naprawdę poroniony pomysł z rezygnacją z grid girls. Szczególnie, że większość z nich jest dumnych z tego co robi i w dodatku zarabiały na tym całkiem dobrze. A feministki z wąsem, ubrane jak mężczyzna, trujące o wyzyskiwaniu kobiet szkodzą kobietom, które zarabiają swoje pieniądze dzięki urodzie. To, że nie każda kobieta wygląda jak stara panna z zawodu bibliotekarka nie znaczy, że wszystkie muszą tak wyglądać. Wiem, że to może być uznane za szowinizm, ale wolałbym przedstawić rodzicom grid girl, a nie bibliotekarkę. Na szczęście w Żużlu i Moto GP zawsze będą paddock girls i nikt ich nie ruszy chyba, że będzie chciał mieć do czynienia z Valentino Rossi czy innymi zawodnikami. Do ludzi odpowiedzialnych za F1 mam apel ,,Nie idźcie tą drogą jak zagubione barany i osły, przez was Formuła 1 schodzi na psy. Dla was liczą się tylko pieniądze co widać, jeśli chodzi o wybór kierowcy, który w najlepszym razie pojedzie szybko starym Zaporożcem, a którego tatuś dał wam hajs żebyście go przyjęli. A zarabiacie więcej niż 10 000 złotych miesięcznie, za co według niektórych nie da się wyżyć. Boicie się feministek, ekologów i prawdy zamiast kontynuować prawdziwą Formułę 1. Kto to widział organizować piszczące wyścigi Formuły E? Te elektryczne ,,wózki golfowe" jedynie felgi mają fajne... Tak samo jest z tym pałąkiem przed kierowcą chroniącym od niebezpiecznych przedmiotów urwanych z bolidów, za chwilę będziecie musieli zmienić tory, żeby można się było się ścigać czołgami, albo kierowcy będą sterować bolidem z helikoptera... Gdzie się podziały sześciokołowe bolidy, sponsorzy na bolidach reklamujący alkohol, papierosy, prezerwatywy, niebieskie tabletki, świerszczyki, hazard? Gdzie tradycja, że gdy zaczął się wyścig trzeba było dobiec do bolidu? Gdzie nocne wyścigi? Dlaczego zrezygnowano z Formuły 1 w ,,Zielonym Piekle"? Dlaczego kierowcy nie jeżdżą w deszczu, pod wpływem używek, nie biją się, obraniają białogłów przed niebezpieczeństwem, nie ma skandali z ich udziałem? Gdzie ci prawdziwi twardzi faceci jak ja, James Hunt, Clint Eastwood,, James Deen, Frank Sinatra, Enzo Ferrari, Carroll Shelby, Carl Benz, Donald Campbell, Colin McRae, Marian Bublewicz, Gilles Villeneuve, Ayrton Senna, Stirling  Moss, Jacky Ickx?". Większość nie żyje, bo nie bali się mówić prawdy i konsekwentnie dążyli do celu. No i w tych sportach motorowych powinno być więcej kobiet, bo spora ich część jest znakomitymi kierowcami, obojętne od typu pojazdu dobrze sobie radzą, tu właśnie feministki powinny uderzyć." To by było na tyle. Może trochę przesadzam, ale rozumiem bezpieczeństwo kierowców, reguł, zasad, obyczajów, ale też nie można z tym przesadzać, bo za chwilę nikt nie będzie oglądał tego sportu. Trzeba wziąć się w garść i przywrócić dawny blask wszystkim sportom motorowym. A tak swoją drogą tor Indianapolis Motor Speedway i Nurbrgring przez 16 lat razem pochłonęły 12 istnień ludzkich, a przez ostatni rok w wypadkach lotniczych zginęło 202 osoby. Dlatego warto się zająć branżą lotniczą, głodem na świecie, wojnami,  skażeniem powietrza, przemocą w rodzinach, znęcaniem się nad zwierzętami, zajmowaniem miejsc dla osób niepełnosprawnych przez ludzi nieupoważnionych, patrzenie na ręce partii rządzącej i innymi ważnymi problemami. 

      Co do dziewczyn w towarzystwie Cafe Racer'ów nie chodziło o prowokację tylko o ,,pokazanie detali" tych motocykli, a teraz dopiero będzie prowokacja.




















     Czas na obiecany temat Restomod, czyli kuchnię molekularną, tradycję z nowoczesnością. W skrócie nazwa ta pochodzi od restaurowania i modyfikacji, a chodzi o to by stary samochód dostosować do XXI wieku za pomocą najnowszych części. W Niemczech firma Mechatronik buduje stare Mercedesy W111 i W113 z silnikami od współczesnych samochodów spod znaku gwiazdy, prawdopodobnie jest to silnik 4.3, ale nie wiem do końca jaki dokładnie jest ten silnik, ile to kosztuje i czy coś jeszcze zmieniają, bo nie odpisali na mojego mejla, ale nie mam o to urazy. Tylko szkoda mi, że nie wiem więcej o tym projekcie. Za to opublikuję kilka zdjęć z ich strony internetowej. Cieszy mnie fakt, że ktoś ma odwagę robić takie rzeczy, bo rzadko kto przerabia te samochody, które są klasyką gatunku...







   Singer Vehicle Design to kolejna firma, która przerabia tym razem tylko stare Porsche 911 i to w sposób niezwykle wyrafinowany, dbając o wszystkie szczegóły tudzież wytyczne klienta.  W dodatku podjął współpracę z Williamsem, chcąc stworzyć swoje dzieło, które ma ujrzeć światło dzienne waży zaledwie 990 kg, dzięki materiałom takim jak tytan, włókno węglowe czy magnez.  Kolor 911 generacji 964 to Absinthe Green. Do tego felgi BBS o rozmiarze 18 cali z magnezu z oponami Michelin Pilot Sport Cup 2. W dodatku silnik, który stworzono to wolnossący boxer o pojemności 4 litrów i mocy 500 KM, którym steruje przekładnia Hewland. Cena? Nie wiadomo o tym nic, ale można powiedzieć, że przekroczy 1 000 000 $. Ta bogini powstanie w liczbie 75 egzemplarzy w fabryce Williamsa w Oxfordshire w Anglii. Samochód jest piękny, ja jednak wolałbym egzemplarz stworzony według moich wytycznych. Pod spodem więcej przykładów Restomod'ów i moje zdanie na ten temat.



   Ja uwielbiam Restomody, choć rozumiem też argumenty ludzi którzy lubują się w oryginalnych samochodach klasycznych. Najwięcej Restomod'ów powstaje na bazie amerykańskich i japońskich  terenówek, samochodów sportowych, Muscle Cars, Volkswagenów T1, T2 i Garbusów, starych Ferrari, czasami Mercedesów. A teraz przykłady takich firm.

     Amerykańska firma ICON4x4 zajmuje się głównie Ford'em Bronco, starą Toyotą  Land Cruiser, a oprócz tego różnymi samochodami wyglądającymi jak znalezione w stodole po 30 latach.

ICON Bronco


ICON Land Cruiser


     Carrozzeria Touring znana z obłędnej Alfy Romeo Disco Volante, dla której trzeba było poświęcić niesamowity model 8C, ma na koncie Bentley'a Continental i Maserati Quattroporte Shooting Brake - kombi - ta właśnie firma na podstawie Maserati GranTurismo stworzyła model Sciadipersia, który moim zdaniem jest wyjątkowy i zasługuje na uznanie go za niezwykły przykład z dziedziny Restomod.




     Szalony Restomod, który mógłby spokojnie zagościć na plakacie kilkulatka to już zupełnie inny świat, niejaki Gianfranco Dini wziął się za pierwszą generację Fiata 500, ale wiem, że nic nie budzi waszych podejrzeń jednak będę stopniował to co ten szalony Włoch ,,przeszczepił" do trzech Fiat'ów 500. Pierwszy biorca dostał silnik 3,2 litrowy typu bokser z Porsche 911, drugi Fiat otrzymał silnik V8 z Ferrari 308, a gdyby tego było za mało w trzecim zamontował silnik V12 z Lamborghini Murcielago, ale trafił tam nawet napęd 4x4, skrzynia biegów i inne bebechy z Lambo. To jest trochę przesada i nie mam zamiaru was zanudzać szczegółami.


     Firma VLF Automotive, którą założył Bob Lutz były kierownik w General Motors i Henrik Fisker pomysłodawca najładniejszego ekologicznego samochodu Fisker Kama zaczęła robić trochę inne Restomody wsadzając do Karmy doładowany 638 konny silnik LS9 6,2 litra V8 zamiast 408 koni w układzie hybrydowym i tak powstał VLF Destino V8. Oprócz tego sprzedają zmodyfikowanego Ford'a Mustang'a pod nazwą VLF Rocket V8, a na warsztat wzięli bękarta z rodziny Dodge,  który nazywał się Dodge Viper z olbrzymim silnikiem V10 z ciężarówki, przerabiając go na VLF  Force 1 V10. Ciężko powiedzieć o tym cokolwiek, bo jest to kontrowersyjne i sami oceńcie ten twór.



     Chciałem zrobić tylko dwie części o Restomod jednak dzisiejszy post już jest za długi, więc postanowiłem zrobić kolejną część. Mam nadzieję, że tekst się podobał. Do usłyszenia. Cześć. Dziękuję za uwagę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz