sobota, 14 czerwca 2014

Hussarya!



          Od dawna Polska nie produkuje samochodów, oprócz kilku odosobnionych projektów typu Syreny Sport, Syreny V8 czy nowej Warszawy. Jednak w tamtym tygodniu Internet oszalał po informacji o polskim supersamochodzie Arrinera Hussarya. Plotki o tym aucie od kilku lat chodzą po mediach, jednak teraz coś się ruszyło. 



          Producent wypuścił oficjalne rendery tego samochodu w wersji jaka powinna wyjechać  na drogi. Zaprojektował go Pavlo Burkatskyy, który dzięki Arrinerze może zyskać sławę. Design prototypu został zmodernizowany przez co auto wyładniało wygląda ja skrzyżowanie Lamborghini Aventadora i Huracana, z domieszką polskiej fantazji. Pomimo, że auto nawiązuje do włoskich supersamochodów ja jestem zdania, że to auto jest ładne i może się podobać, jako patriota będę bronił tego auta przed krytyką. Arrinera ma 4,5 długości i waży tylko 1300 kilogramów co w połączeniu z mocnym silnikiem zapewni piekielnie osiągi. A zapewni je silnik V8 o pojemności 6,2 litra(produkcji GM), który ma 650 koni mechanicznych. Dzięki takiemu potworowi pod maską pierwszą setkę na liczniku zobaczymy po 3,2 sekundy, po 8,9 sekundy pojawią się dwie setki, a prędkość maksymalna wynosi 340 km/h. Osiągi są niezłe choć Lamborghini Aventador jest szybszy. Podobno za kilka miesięcy wystartuje produkcja, a plan wyprodukowania 100 egzemplarzy rocznie jest ambitny. A teraz porozmawiajmy o czymś o czym dżentelmeni nie rozmawiają, prognozowana cena mnie osobiście zniechęciła, a wynosi ona 160 000 €! Mała i nikomu nieznana marka żąda tyle pieniędzy za auto, to się nazywa ułańska fantazja. A ta fantazja idzie jeszcze dalej, bo krążą plotki o cenie w okolicach 200 000 €. Ta cena jest zaporowa, nie wiem nawet kto się zdecyduje na wydanie tylu pieniędzy na auto nieznanej firmy, chyba że będzie to kolekcjoner lub arabski szejk. Za taką kwotę wolałbym kupić Mercedesa SLS AMG Cabrio lub Lamborghini Gallardo LP570-4. Niestety ani SLS ani Gallardo, nie są polskie, jeśli ktoś jest patriotą i ma takie fundusze to kupi Arrinerę bez mrugnięcia okiem, a dla statystycznego kowalskiego zostają auta z okresu PRL-u. Duży Fiat czy stary dobry Maluch, spełni dokładnie taką samą rolę za ułamek ceny polskiego superauta. Choć producentowi Arrinery należy się nagroda za odwagę oraz za wskrzeszenie polskiej motoryzacji. Ten projekt jak i inne tego typu przedsięwzięcia powoduje, że duma nas rozpiera, będzie to coś czym będziemy się chwalić i szczycić przez długie lata. Co do innych projektów to na szczególną uwagę zasługują dwa auta. Pierwszym z nich jest czerwony Fiat 125 przerobiony na coupe i wyposażony w silnik VW R32, ten Fiat prezentuje się naprawdę dobrze, a jak jeździ i brzmi to jest po prostu poezja. Ale najlepszym ze wszystkich projektów jest Syrena V8, jest to psychodeliczna bądź komiksowa interpretacja Syrenki, wygląda jak pojazd Batmana, auto jest niskie, szerokie, ma 300 konny silnik Mercedesa, potężne chromowane felgi to auto jest naprawdę piękne. 



          Ci którzy narzekają, że  polska motoryzacja wyginęła jest w błędzie. Takie pomysły jak Arrinera wzmacniają nasz apetyt na więcej takich inicjatyw. Czekam na nowe pomysły naszych rodaków. Skoro w piłce nożnej jesteśmy kiepscy, to chociaż w budowaniu aut będziemy mocni. Do boju Polsko! 

P.S. Niektóre z moich postów będą publikowane na stronie Dziennika Zachodniego w kategorii blogi.
Źródło obrazków: Pinterest, Autokult, Arrinera Automotive i materiały prasowe.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz