piątek, 27 października 2017

Wszystko i Nic

   Dawno nie było żadnego felietonu, więc zdecydowałem się na taką formę. Dla ludzi o słabych nerwach mam radę lepiej nie czytajcie tego bez nadzoru lub recepty na leki uspokajające. Jak już wiecie nie lubię ekologi, zdrowego trybu życia i innych tego typu bzdet, bo według mnie to są bzdury nie warte zachodu. Tak wiem, z takim podejściem nasza planeta może stać się nie zdatna do życia i wiele gatunków wyginie, ale tak było zawsze i nic tego nie zmieni nawet gdybyśmy robili wszystko dobrze. Czym byłby świat bez pięknych kobiet, Netflixa, hamburgerów z wołowiny, pizzy, alkoholu, komiksów, słodyczy, porno i silników spalinowych? No właśnie, też byłby niezdatnym do życia miejscem i właśnie o tym będzie ten tekst. Powiecie, że elektryczny samochód Tesla Model S jest naprawdę szybka, jeśli chodzi o przyspieszenie, jest tania w eksploatacji, przejedzie około 500 kilometrów bez ładowania? Co z tego skoro wygląda jak niedorobiona Mazda, przy szybkim ładowaniu ,,tankowanie" trwa godzinę, samo auto budzi podobne emocje co wózek golfowy i nie ma klangu silnika V8 lub chociażby V6, tylko szum mikrofalówki? To wszystko to największy problem tego samochodu, a zarazem nic nie ma na swoją obronę, oprócz kosztów eksploatacji i przyspieszenia. Te dwa faktory to nie wszystko w codziennym użytkowaniu, a zasięg 500 kilometrów skraca się wraz z włączeniem klimatyzacji, radia czy innych gadżetów, w dodatku kosztuje 500 000 złotych. Z całym szacunkiem do Elon'a Musk'a i jego geniuszu mogę stwierdzić, że ten samochód jest bez sensu. Zaraz powiem więcej.

Tesla S
   Samochód elektryczny będzie miał sens kiedy będzie budził emocje, jego zasięg będzie wynosił 1000 kilometrów, szybkie ładowanie do pełna będzie trwało około 10 minut, prędkość maksymalna wyniesie 280 km/h, samochód będzie wydawał ciekawe dźwięki, baterie będą wielkości małego pudełka lub będą mieściły się w kołach, auto w razie potrzeby może służyć jako agregat prądotwórczy, a energia elektryczna będzie produkowana wyłącznie przez turbiny wiatrowe. Wtedy ten trend elektryczny będzie do zaakceptowania. Pozostają hybrydy, ale Porsche 918, Ferrari LaFerrari i McLaren P1 są zbyt drogie tudzież niedostępne. Natomiast nowa Honda NSX to prawdziwe dzieło sztuki, budzi emocje, nieźle brzmi szczególnie z aftermarketowym wydechem Armytrix, wygląda obłędnie z tymi ostrymi jak brzytwa liniami, ma znakomite osiągi, kształtny tył, ciekawy środek i to coś czego Tesla nie ma.





   Ten samochód powstaje w Marysville w Stanach Zjednoczonych gdzie pracuje 100 pracowników, tylko części układu hybrydowego przychodzą z Japonii. Co prawda NSX kosztuje 180 000 €, a więc więcej od Tesli, za to mniej niż Porsche 911 w dodatku po utraceniu kontroli NSX jest łatwiejsze do opanowania. W sumie Honda ma 581 koni mechanicznych, od zera do setki potrzebuje tylko 3 sekundy, a jej prędkość maksymalna wynosi 308 km/h, co czyni ją godnym rywalem Porsche 911 Turbo S.W trybie Track wszystkie nowinki technologiczne, silniki, skrzynia biegów, zawieszenie są spinane do pełnego ataku, wtedy podwójnie doładowany 3,5 litrowy silnik V6 przyjemnie ryczy o 25 decybeli głośniej niż w trybie Quiet. Dzięki silnikom elektrycznym połączonych z silnikiem spalinowym samochód jest idealną zabawką na tor, chociaż przy pełnym wycisku od czasu do czasu potrzebuje chwili by ochłodzić wszystkie układy. Mnie ten samochód urzekł od pierwszego wejrzenia tak jak wielu innych ludzi, według mnie to idealne połączenie technologi spalinowej jak i elektrycznej. NSX jest jak ulubiona aktorka filmów ,,przyrodniczych", bez zahamowań, zawsze gotowa na zabawę, nie przejmująca się zdaniem innych, jest tak jakby nierealna, nie wierzysz w jej istnienie, a kiedy poprosisz ją by była grzeczna spełni twoją prośbę i będziesz mógł przedstawić ją rodzicom, ale będzie tylko czekać, by pokazać swoją prawdziwą twarz kiedy wrócicie do domu.

   Przy Hondzie ta elektryczna maszyna do podróży z punktu A do B zwana Tesla jest jak nudna bibliotekarka po 50, może to nie jest dobre porównanie jednak to mój post, więc mogę w nim napisać co mi się żywnie podoba. Gdybym miał NSX w czarnym połysku zmieniłbym tylko kilka elementów zewnętrznych, wszystkie ozdoby(łącznie z końcówkami wydechu) i chromowane elementy pomalował na czarny połysk, zamontował czarne połyskujące felgi Vossen VPS-305T(z przodu 20 calowe, tylne 21 calowe), obniżył delikatnie zawieszenie, tylne koła zrobił w negatywie, zaciski hamulcowe pomalował na kolor neonowej zieleni, dołożył wydech Armytrix, wtedy to auto zmieniłoby się w ideał.

   Coraz częściej słyszymy o autonomicznych pojazdach, które będą wozić nas do pracy, a potem do domu, ciężarówkach, które będą rozwozić produkty i wyścigach gdzie nie będzie potrzebny kierowca. Moim zdaniem to kolejny głupi pomysł, wolałbym do pracy dojechać traktorkiem do koszenia trawy lub wózkiem golfowym. Było już kilka wypadków z autopilotem i chyba ktoś zginął przez ten wynalazek. Tak samo było z tempomatem pewien Amerykanin kupił sobie kampera(gdzie szoferka jest połączona ze stref mieszkalną), wyjechał na autostradę, włączył tempomat i poszedł sobie robić kawę, rezultaty były do przewidzenia, skończyło się śmiertelnym wypadkiem. Chociaż tempomat się przyjął i jest przydatny, w wypadku samochód z autopilotem to jest niebezpieczne rozwiązanie, tak samo jak samochody, które same hamują, bo w rękach nieodpowiedzialnego kierowcy może dojść do tragedii. Ktoś kogo znam miał samochód, który sam hamuje, niestety zrobił trzy rzeczy, przez które odczuł swój błąd bezpośrednio na sobie. Przede wszystkim nie zapiął pasów bezpieczeństwa, palił papierosa i zapatrzał się na dziewczynę idącą po chodniku, auto zahamowało na szlag, a on wylądował na kierownicy parząc sobie wargę, gdyby jechał szybciej nie miałby już zębów, a implanty ne są tanie. Kolejna sprawa, znam wiele kobiet, które są znakomitymi kierowcami, ale są takie niewiasty, które nawet taczką miałyby wypadek, a to w połączeniu z nowoczesną technologią nie wróży nic dobrego. Powiedzmy, że znam kogoś kto sam jeździ gratem, a jego kobieta ma do dyspozycji prawie nowy samochód, w którym w ciągu miesiąca rozwaliła lusterko, zaparkowała źle samochód, który miał pneumatykę i opadł na dół uszkadzając zderzak, który już ma wszystkie możliwe kolory od szkód parkingowych, w dodatku nie używa kierunkowskazów, w takiej sytuacji lepiej dać komuś takiemu bilet miesięczny. Obojętnie od płci zawsze na drodze można spotkać osoby, które nigdy nie powinny mieć samochodu.

   Tak samo jest z autonomicznymi pojazdami, prawo w różnych krajach nie jest przystosowane do tego, w dodatku nie wiadomo kto będzie odpowiedzialny za spowodowany wypadek. Może to jest teoria spiskowa, ale co zrobi samochód kiedy na drodze pojawi się Matka z dzieckiem, przez co nie będzie można uniknąć wypadku, czy poświeci kierowcę czy ludzi na zewnątrz? Przypuśćmy inny scenariusz, jeśli nastąpi pełna inwigilacja w Państwie i wszystko będzie ze sobą połączone samochody, social media, dane ludzi i informacje o nich. Jak za kierownicą będzie siedział Dyrektor Banku, a na jezdnię wtargnie bezrobotna Matka, samotnie wychowująca dziecko, otrzymująca 500+, kto w takiej sytuacji przetrwa wypadek? No właśnie. A przy partii rządzącej ta inwigilacja może nastąpić szybciej niż się spodziewacie, najprawdopodobniej dojdzie do tego pod osłoną nocy ;) Poza tym samochody autonomiczne są jak hamburgery z tofu, nie ma w tym nic naturalnego i nie jest to smaczne, a kto nie lubi hamburgerów z prawdziwej wołowiny lub w nowoczesnym wydaniu z dzika? Wegetarianie i hipsterzy wolą tofu, dobrze że nie lubią mięsa przynajmniej będzie więcej dla nas mięsożerców. Jazda samochodem to przyjemność, a co to za frajda być wożonym? Jest jedna zaleta, podczas jazdy kobieta i mężczyzna mogą zająć się sobą ;) If you know what I mean ;) Wszystko zmierza w złym kierunku downsizing, elektryczne silniki, podobne do siebie samochody, autopilot, asystent hamowania, ekologia, brak frajdy z jazdy, inwigilacja zaraz w ogóle nic nie będziemy robić, nawet chodzić do pracy. Na szczęście to jest daleka przyszłość i moje pokolenie już tego nie dożyje.

   Z drugiej strony mamy Hondę NSX, inny świat idący w dobrym kierunku. Ten świat to benzyna, palenie gumy, ryk silnika, marchewy i spaliny z wydechu, drift, wyścigi, agresywne linie, jaskrawe kolory tudzież totalne szaleństwo. To jest to co tygrysy lubią najbardziej. Ekologia jest jak pies rasy chihuahua, a to co opisałem można porównać do Rottweiler'a, co bardziej wam się podoba? Tak myślałem, że wybierzecie najlepszą rasę na świecie, czyli dostojnego i skorego do zabawy Rottweiler'a. Auto, o którym na końcu chce powiedzieć również pochodzi z Niemiec i nie jest to Mercedes-Benz tylko BMW. Nowe BMW M5 to totalny hardcore, piękne auto, wszystko to co najlepsze łączące elegancką limuzynę i szybkiego demona z psychopatycznym uśmiechem.







   Ten potwór to 600 konna limuzyna, która do setki rozpędza się do setki w 3,4 sekundy, jej prędkość maksymalna wynosi 305 km/h, do tego napęd na wszystkie koła ze sportowym trybem, w którym napęd przekazywany jest tylko na tył, dzięki czemu można efektownie wpadać w poślizgi. Wszystkie listwy i ozdoby w czarnym połysku tak samo jak felgi. M5 głośno tudzież soczyście brzmi dzięki podwójnie doładowanemu silnikowi V8 o pojemności 4,4 litra i w wersji ze sportowym wydechem M dostępnym jako opcja. Ten samochód podoba mi się bardziej niż Mercedes-AMG E63 S 4MATIC+, nawet kokpit jest ładniejszy niż w Mercedesie, co naprawdę jest zadziwiające, szczególnie, że mówię to ja miłośnik Mercedesów. Nowa klasa E trochę smutno wygląda, jest to ładny samochód, ale wygląda zwyczajnie, nie ma tak agresywnych kształtów jak BMW. A nowe BMW serii 7 to już czysta poezja wyglądem dorównująca nawet Mercedesowi klasy S. Wracając do M5 jest to środkowy palec wycelowany w twarz ekologom, paliwożerna, agresywna, paląca gumę bestia, nie przejmująca się niczym i wywołująca uśmiech na twarzy. Od paru lat BMW robi coraz ładniejsze samochody i M5 to arcydzieło na kołach, jedyne wady to cena(jeszcze nie znana), pierwsze egzemplarze wyjadą na drogi na wiosnę 2018 roku i prawdopodobnie nie będzie wersji kombi. Co do tej zmrożonej czerwieni na samochodzie ze zdjęć jest to specjalny lakier dostępny tylko w wersji First Edition, która trafi na rynek na samym początku produkcji, wygląda to genialnie jednak ten kolor szybko się znudzi, tak jak to jest zazwyczaj z takimi barwami, są naprawdę super, ale z czasem się opatrzą. Ten samochód kojarzy mi się z rokiem 1989 gdzie Berlin był podzielony murem, wtedy po tej lepszej stronie dostępne było Audi V8, BMW M5 E34, BMW 750i  E32 i Mercedes 560 SE jedne z najszybszych limuzyn, no i klimat był coraz bardziej dziki co doprowadziło do zlikwidowania Muru Berlińskiego. Właśnie tam pasuje mi nowe M5. Naturalnym środowiskiem tego BMW jest niemiecka autobahna, prędkość powyżej 250 km/h, przy akompaniamencie numerów takich jak:

-Nena - 99 Luftballons, 
-Die Toten Hosen - Die Shoene und das Biest, 
-Sido ft Andreas Bourani - Astronaut, 
-Rammstein Fruhling in Paris, 
-AC/DC Highway to Hell, 
-AronChupa ft Little Sis Nora - Llama In My Living Room. 

   Później z autostrady można zjechać na tor wyścigowy najlepiej Nürburgring, wykręcić parę okrążeń, wieczorem wjechać do miasta na kebab lub currywurst z frytkami, później pojeździć po okolicy, by wkurzyć ekologów, koło północy zaparkować w garażu, idąc w stronę drzwi obrócić się spojrzeć na to niewiarygodne auto i zgasić światło. To wszystko co chciałem powiedzieć. Dziękuję! Dobranoc!





1 komentarz: